Latanie modelami RC na zboczu

   

 

Zbocza

 

Latanie modelami na zboczu sprawia niesamowicie dużo frajdy. Ale zacznijmy od tego, dlaczego i kiedy na zboczu daje się latać. Popatrzmy na zamieszczony poniżej rysunek i zastanówmy się, co dzieje się z wiatrem opływającym zbocze wzniesienia.

 

Rys. zmodyfikowany z F.Perseke "Das Segelflugmodell" Teil 2 NV 2000

 

Strugi powietrza poruszanego wiatrem, zostają poprzez napotkane wzniesienie, odchylone ku górze. Jednocześnie następuje ich zagęszczenie. Gdy współczynnik prędkości pionowej wiatru (na rysunku oznaczony jako Vpionowa) będzie wyższy niż minimalna prędkość opadania modelu, to model będzie się wznosił i można wtedy latać praktycznie bez końca.

 

Gdy przyjrzymy się wektorowi Vh2, to widzimy, że im więcej wiatru oraz im bardziej strome zbocze, tym nasze wznoszenie będzie większe. Także im wyższe zbocze, tym większa masa powietrza i tym lepsze prądy wznoszące. No i na koniec jeszcze jedna zależność - czym bardziej prostopadle do zbocza wieje wiatr tym większa jego względna (wypadkowa) prędkość w stosunku do zbocza i tym lepiej dla nas.

 

Rys. zmodyfikowany z F.Perseke "Das Segelflugmodell" Teil 2 NV 2000

 

Powyższy rysunek uwidocznia zależność wpływu formy zbocza, na warunki do latania. Pierwsze, proste zbocze, często spotykane jako klif nadmorski jest znakomite do latania, ale jednak o sporej zależności od kierunku wiatru. Optymalny jest wiatr o kierunku od 90-60° do zbocza. Przy tej formie zbocza, możliwe jest latanie po długich prostych wzdłuż jego krawędzi.

 

Następne podkowiaste zbocze bardzo ładnie "zbiera" wiatr i zmniejsza negatywny wpływ nieprostopadłego ustawieniu kierunku wiatru w stosunku do zbocza.

 

Najniekorzystniejszą formą zbocza jest naturalnie pojedynczy pagórek, który jest opływany przez wiatr ze wszystkich stron. Jest na nim niestety tylko niewielka strefa możliwa do wykorzystania, ta prostopadła do kierunku wiatru.

 

No i nasza "zwężka Venturiego" - czyli zbocze z prawdziwym przyspieszaczem wiatru. Tego typu, przecudownym zboczem jest przełęcz koło szczytu Wöllaner Nock, w południowych Alpach austriackich niedaleko Villach. Wysokość ponad doliną około 800m, a dolina od dołu, gdzie jej szerokość wynosi aż ok. 8 km, zwęża się do 500m na przełęczy. Gdy do tego jeszcze dochodzi termika opuszczająca tę dolinę, także tym najwęższym miejscem (a jest to dobrze nasłonecznione południowe zbocze), to mamy naprawdę perfekcyjne miejsce do latania. Ale jak zwykle nie ma róży bez kolców    Latać znaczy też lądować! I tu na zboczach jest z tym różnie. Do techniki lądowania wrócimy dalej, tu tylko jeszcze uwagi co do rejonu lądowania w zależności od ukształtowania zbocza.

 

Rys. zmodyfikowany z F.Perseke "Das Segelflugmodell" Teil 2 NV 2000

Rys. zmodyfikowany z F.Perseke "Das Segelflugmodell" Teil 2 NV 2000

 

Na lewym rysunku pokazano łagodnie ukształtowane zbocze z wyjątkowo dogodną strefą lądowania pozbawioną zawirowań i rotorów. Niestety takie zbocza są raczej rzadko spotykane i najczęściej mamy do czynienia z rotorami utrudniającymi nam lądowanie jak pokazano na prawym rysunku. Rotory tworzą się, gdy ukształtowanie zbocza, przy danej sile wiatru, powoduje oderwanie się strug opływającego go powietrza. Porównać można to do odrywania się strug na profilu płata, gdy ten jest na za dużym kącie natarcia w stosunku do opływającego go powietrza.

 

Co do wysokości zbocza, to naturalnie im wyższe tym lepsze. Niestety mieszkam w okolicach zupełnie płaskich i jestem zmuszony jeździć nawet dość daleko, aby polatać na jakimkolwiek zboczu. Latałem więc już na wielu zboczach w Europie, ale najczęściej latam w Danii na klifie nad Morzem Północnym, w Niemczech na Wasserkuppe i Weihersberg, oraz w Alpach austriackich na wspomnianym już Wöllaner Nock czy przepięknej górze Gerlitze.

 

Foto.: Piotr Piechowski

Zachodni stok Wasserkuppe. Łatwy do lądowania, niestety często zatłoczony i ze względu na spory ruch prawdziwych szybowców z wysokością latania ograniczoną do 100 metrów.

Foto.: Piotr Piechowski

Mój ASW-27 w oczekiwaniu na start na zboczu  Wöllaner Nock

 

Foto.: Piotr Piechowski

Klifowy brzeg w północno-zachodniej Danii. Okolice Transkirke.

Foto.: Piotr Piechowski

Klifowy brzeg Morza Północnego przy sztormowym wietrze. Nasz Fox był w swoim żywiole.

 

Często jestem pytany, jaka jest minimalna wysokość zbocza by dało się latać. No cóż - u nas koło lotniska jest "górka" usypana ludzką ręką w bardzo dawnych czasach prawdopodobnie jako grób Hunów. Jest to "zbocze" o wysokości ok. 6 - 7 m. i szerokości 30 - 40m. Na tym "zboczu", dobrym szybowcem typu HLG, udawało mi się polatać do 5 - 6 min, przy dobrym kierunku i wietrze na tyle silnym by "nosił", a na tyle słabym by lot tak lekkim modelem był w ogóle możliwy. Nie jest to jednak to, czego oczekujemy od prawdziwego latania na zboczu. Chcę Wam tylko przez to powiedzieć, że przynajmniej teoretycznie od takiego, aż do wysokogórskiego zbocza, wszystko jest możliwe. I tak w okolicach kopalni znajdują się często hałdy czy wyrobiska, które mogą być znakomicie wykorzystane jako zbocza do latania RC. Tak samo obok dużych aglomeracji miejskich zasypane i porośnięte trawą dawne wysypiska śmieci. Jest takie w Hamburgu tylko, że niestety modelarze są tam często "ścigani" przez policję, gdyż górka ta leży na podejściu do lądowania na hamburskie lotnisko Fühlsbüttel i rzeczywiście może być to niebezpiecznie dla samolotów pasażerskich. Znakomite są nawet niewysokie klify nadmorskie. Powietrze znad morza jest niezawirowane i świetnie się tam lata. Na zdjęciach powyżej, latamy nad Morzem Północnym przy bardzo silnym wietrze. Jest to piękne miejsce, ale lądowanie jest tam niezmiernie trudne. Dla wysportowanych zalecane jest lądowanie na plaży (trzeba zejść po model ok. 30 - 40m). Dla leniwych i ryzykantów pozostaje wąski pas łąki zaraz za krawędzią zbocza, gdzie lądowanie sprowadza się do mniej czy więcej kontrolowanego spadania modelu w rotorach. No cóż - ale modelarstwo jest przecież sportem. Nie wszędzie mogą być tak komfortowe warunki jak południowo-zachodnie zbocze Gerlitzen. Tam mamy prawdziwą i wielką "oślą łączkę" dla niewprawionych w lądowaniu na zboczach. Wschodni stok Gerlitzen jest natomiast trudny w lądowaniu. Południowy wręcz beznadziejny. Ze względu na to, lepsze miejsca są tam zawsze zajęte przez paralotniarzy, modelarzom pozostaje skrawek stromego stoku i to mocno usiany lekko wystającymi skałkami. Trzeba lądować "pod stok" lub sporo niżej na trochę równiejszej łące i tu znów uprzywilejowana jest wysportowana część modelarzy.

 

Wspomnę jeszcze o ciekawym zboczu Weihersberg, znajdującym się niedaleko historycznej dla światowego szybownictwa Wasserkuppe. Jest to zbocze o ciekawym profilu. U góry, stoi się na pewnego rodzaju płaskowyżu, o daleko w tył sięgającej łące, na której lądowanie jest bardzo łatwe, gdy tylko nie próbuje się tegoż za blisko krawędzi (rotory). Przedpole jest niezbyt nisko, bo zaledwie 15 m znajduje się łagodnie opadająca łąka, służąca znakomicie za awaryjne lądowisko, gdy nie potrafiliśmy utrzymać modelu u góry. Łąka ta ma może 100m szerokości i dalej jest łagodny, ale daleko (2-3 km) opadający stok. Niestety łąka kończy się przebiegającą w poprzek drogą, wysadzaną dużymi drzewami. Te natomiast produkują niezłe zawirowania powietrza i nie wolno do nich podlatywać za blisko. Po lewej stronie miejsca startu jest jeszcze forma opisanej wyżej "podkowy", gdzie w razie słabych warunków, można próbować się ratować. Dzięki temu urozmaiceniu i dziecinnie łatwemu lądowaniu lubię tam latać.

 

Modele

 

Jakie modele nadają się do latania na zboczu? Odpowiedź na takie pytanie ciśnie się wręcz na usta: wszystkie. No cóż - zacznijmy od tego, czy używać modeli z napędem elektrycznym. Taki napęd staje się coraz popularniejszy w szybowcach. Coraz częściej widać też takie szybowce na zboczach. Jednak "stara gwardia" zboczowych "lataczy" uważa to za niehonorowe i niestety często słyszy się dzięki temu nieprzychylne komentarze. Trzeba to jednak potraktować z humorem i robić swoje. Moim zdaniem daje to często możliwość uratowania modelu, gdy nie wystarcza wiatru, a poszukiwania zastępczej termiki spalą na panewce. Sam kiedyś latałem elektrykiem na zboczu w bardzo słabych warunkach, ale z całkowitym spokojem no, bo miałem przecież ratunek w postaci silnika. Raz nawet straciłem prawie 200m wysokości, którą udało mi się odzyskać tylko dzięki prawdziwej walce o każdy metr. Podchodząc do lądowania chciałem sobie pomóc silnikiem, który się nie włączył. Co się okazało? Latałem cały czas z niepodłączonym akumulatorem do regulatora (odbiornik miał oddzielny akumulator). Z pewnością, wiedząc o tym, że silnik nie działa, nie ryzykowałbym tak, ale i nie miałbym tak pięknego lotu.

 

W zależności od wielkości zbocza i warunków do lądowania, daje się latać wszystkimi możliwymi szybowcami. Naturalnie w słabych warunkach modele HLG czy F3J mają przewagę nad innymi, ale gdy warunki są dobre to latając i wielkimi, ciężkimi szybowcami akrobacyjnymi można mieć sporo frajdy. Z największych rzucanych na zboczu z ręki szybowców widziałem 7,5 metrowe Salto (skala chyba 1:2). Duże 5 - 6 metrowe modele nie należą, na dobrych zboczach, do rzadkości. Choć ja uważam, że na zboczu optymalne są modele mające około 4 m rozpiętości. Na trudnych do lądowania zboczach i przy silniejszym wietrze, nawet 2 - 3,5 m rozpiętości sprawia wiele przyjemności i ryzyko uszkodzenia modelu pozostaje niewielkie.

 

Naturalnie przy bardzo silnym wietrze, nie będą sobie radziły modele o małym obciążeniu jednostkowym powierzchni płata, a przy słabym oczywiście te wielkie i ciężkie pozostaną na ziemi.

 

Z prymitywniejszch modeli - wiele zabawy mają użytkownicy takich "letadel" jak Zagi czy inne depronowce. Wspomnę jeszcze o mniej popularnych w Polsce modelach zboczowych typu PSS (Power Scale Soaring). Są to modele samolotów silnikowych, pasażerskich, myśliwskich i innych wykonanych jako makiety, ale bez napędu i z profilami przeznaczonymi do latania na zboczu.

 

Foto.: "Aufwind" 3 / 2003

PSS model "Caravelle" w locie na zboczu

 

Foto.: "Aufwind" 3 / 2003

"Brequet Atlantiquez" z 3,5 m rozpiętości i 10,5 kg, pięknie lata na zboczu

Foto.: Piotr Piechowski

Start Mustanga PSS na zboczu Weihersberg w Niemczech.

Foto.: Piotr Piechowski

Mustang PSS lata do spółki z szybowcami.

Start

 

Zanim wystartujemy, należy dokładnie zorientować się w formie zbocza oraz w sile i kierunku wiatru. Popatrzeć na możliwości lądowania zaplanowanego i awaryjnego (poniżej zbocza). Zastanowić się gdzie powietrze może być turbulentne i gdzie można liczyć na wystąpienie termiki. Zwrócić uwagę  gdzie ewentualnie mogą chodzić turyści czy spacerowicze, by ich w czasie latania nie narażać na niebezpieczeństwo. Z latania na klifie, nad pełną w dole plażą lepiej zawczasu zrezygnować, niż kogokolwiek narażać. Jeśli jesteśmy na danym zboczu po raz pierwszy, a ktoś już tam lata, dobrze jest poświęcić chwilę na jego obserwację. Popatrzeć gdzie traci, a gdzie zyskuje wysokość, jak podchodzi do lądowania. Koledzy latający już wcześniej na danym zboczu z reguły chętnie udzielą nam wskazówek. Tylko nie wstydźcie się zapytać! No i jeszcze tak dla porządku przypomnę o obowiązkowej kontroli częstotliwości. Na dzikich zboczach trzeba wszystkich odpytać, by nie było cienia wątpliwości, że kanał jest wolny ZANIM włączymy nadajnik. Nie wystarczy zawołać "kanał 70 wolny???!". Poza tym trzeba popatrzeć na leżące nadajniki, czy wyłączone. Widziałem już takie zdarzenie, że ktoś pozostawił włączony nadajnik i poszedł w dół zbocza po model, który mu wleciał w krzaki. Koś inny tylko odpytał znajdujących się na zboczu pilotów i wystartował modelem. Naturalnie lot skończył się szybko i spektakularnie! W nieznanych nam miejscach dodatkowo przydaje się skaner częstotliwości, by upewnić się, że "gdzieś za rogiem" nie lata ktoś inny.

 

Foto.: Piotr Piechowski

Na zboczu Weihersberg. W głębi widoczny szczyt i północne zbocze  Wasserkuppe z kopułami radarów. Do dziś została jeszcze jedna z tych charakterystycznch kopuł.

Foto.: Piotr Piechowski

Start modelu na zboczu Weihersberg.

 

Na zboczu „startujemy” modele z ręki. Silne wyrzucamy model do przodu i lekko w dół. Model jest  już w powietrzu. Przy zupełnym braku warunków do wykonywania lotu zboczowego, aby dało się wykorzystać termikę, niektórzy stosują start z katapulty czy nawet za wyciągarką. Jednak, jako że ten artykuł opisuje latanie na zboczu, wspomnimy tylko, że na mniej pochylonych zboczach stosuje się dla dużych (ponad 4m. rozpiętości) i ciężkich modeli start z katapulty, pomimo warunków do latania na żaglu.

 

Latanie

 

Po starcie lecimy wzdłuż zbocza, starając się nabrać wysokości. Zakręty robimy tylko i wyłącznie od zbocza, aż do nabrania odpowiedniej wysokości, albo do czasu stwierdzenia, że "nosi" tak znakomicie, iż możemy latać jak chcemy, bez walki o każdy metr wysokości. Na rysunku poniżej pokazany jest typowy przebieg pierwszej fazy lotu na zboczu. Latamy tylko przed zboczem, nigdy nie wylatujemy w strefę duszeń za zboczem, poza jedynym wyjątkiem przy lądowaniu, ale o tym później.

 

Rys. zmodyfikowany z F.Perseke "Das Segelflugmodell" Teil 2 NV 2000

 

 

Foto.: Piotr Piechowski

Fox na wschodnim zboczu Gerlitzen.

 

Dobrze jest, o ile warunki na to pozwalają, po starcie oblecieć cały rejon zbocza, by stwierdzić, gdzie i jak nosi, gdzie występuje termika i jak daleko od zbocza jesteśmy jeszcze w stanie utrzymać się w powietrzu. W górach w pewnych porach dnia tworzą się znakomite kominy termiczne, które dodatkowo dają się wykorzystywać do szybkiego nabrania wysokości. Potem można na pełnym gazie ruszyć z góry na przygodę z szybkością i akrobacją. Normalnie płaszczyzna figur akrobacyjnych na zboczu, leży równolegle do niego. Tak jak normalnie beczka jest figurą akrobacji wykonywaną z wiatrem, to na zboczu robi się ją z bocznym wiatrem. Wbrew pozorom te figury nie są przez to utrudnione i można się do tego szybko przyzwyczaić.

 

Teraz przejdźmy do problemów, które mogą nas zaskoczyć. Często w słabych warunkach może nam się zdarzyć, że model znajduje się poniżej zbocza i nie potrafimy zdobyć utraconej wysokości. Tu przydaje się nasza przezorność przed startem. Ja zawsze wybieram sobie miejsce do awaryjnego lądowania, na którym uważam, że jestem w stanie jeszcze wylądować bez zbytniego ryzyka. Są zbocza gdzie takiej możliwości nie ma. Np. wschodni stok Gerlitzen. Wtedy startuję tylko, gdy siła wiatru jest na więcej jak 100% wystarczająca. Inaczej szkoda mi ryzykować uszkodzenia modelu. Często w górach obserwuję pilotów mocno ryzykujących i latających w poszukiwaniu termiki daleko w dolinie, już na granicy widzialności. Jest to pasjonująca walka, często kończąca się pomyślnie, ale i nierzadko utratą czy mocnym uszkodzeniem modelu. Mnie osobiście te emocje nie są warte tego ryzyka. Należę do grona tych ostrożniejszych. Oczywiście można mieć pecha z powodu nagłego duszenia i nie dolecieć do "swojej" ostatniej łączki .Wtedy jest się zmuszonym podjąć rękawicę i walczyć jak prawdziwy mężczyzna Wówczas przydaje się wariometr. Po pierwsze pozwala wykorzystać wszystkie możliwości wywindowania się w górę, a po drugie, gdy znamy wysokość terenu pod nami, pomaga w miarę bezpiecznie wylądować, gdy model jest na tyle nisko, że ocena jego wysokości nad terenem staje się niemożliwa. Nawiasem mówiąc wariometr podający nam napięcie w instalacji modelu jest też bardzo przydatny, gdy w euforii latania tracimy rachubę czasu. Na dobrym zboczu o to nietrudno!

 

Ja mam zawsze w pogotowiu lornetkę i udało mi się już kilkakrotnie pomagać walczącym o ratunek modelu pilotom, a nawet własnemu synowi, który postanowił walczyć F3J-em z lenistwa. Lenistwo polegało na tym, że po model trzeba by kilkadziesiąt metrów zejść. Model się dzięki lornetce uratowało, a i lenistwo zwyciężyło, bo tata (czyli ja) musiał jechać w dolinę po model samochodem. Kiedyś patrząc przez lornetkę na krążący tak z 300 m niżej spory model szybowca, zauważyłem po jego cieniu, że znajdował się już tuż nad drzewami. Pilot był przekonany, że od drzew dzieli go jeszcze spora wysokość. Przez ponad godzinę informowałem pilota o tym co ma robić, gdyż model z tej wysokości nie był już kontrolowany gołym okiem. Na szczęście udało się go uratować. Pilot i ja otrzymaliśmy brawa od obserwujących nas innych modelarzy. Są to przeżycia ciekawe, jednak dla mnie najważniejszym jest przywiezienie z powrotem do domu całego modelu.

 

I jeszcze na koniec tego rozdzialiku - często na zboczu naszymi sąsiadami są paralotniarze. Pamiętajmy, oni mają w powietrzu pierwszeństwo. Nawet, gdy bez zwracania na nas uwagi, wlatują nam pod modele, ustąpcie. Tu chodzi często o ludzkie życie. Możemy sobie tylko życzyć, by nasze defensywne zachowanie, było uhonorowane i by wzajemna tolerancja zwyciężała. Nie miałem z tym na zboczach problemów, gdy do modelarzy podchodzili glajciarze z prośbą o parę minut przerwy w lataniu, bo chcą wystartować. Latanie wszystkim ma sprawiać przyjemność i nie doprowadzajmy do konfliktów i zagrożeń życia.

 

Lądowanie

 

Przechodzimy teraz do najtrudniejszego etapu w locie modelu - lądowania. Na poniższym rysunku schematycznie przedstawione trzy możliwe warianty. Jednak każde zbocze ma swoje indywidualne wymagania jeśli chodzi o podejście do lądowania.  Zasada jest taka, by nie wlecieć w rotory. Niekiedy jest to nieuniknione (jak na opisanym klifie w Danii) i jeżeli na którymś zboczu jest to konieczne, to należy takie podejście robić na sporej szybkości. Często dobrze jest podchodzić wzdłuż zbocza, dokładnie nad jego krawędzią (tam już się kończy noszenie, a jeszcze nie ma zawirowań) i lądować skosem do wiatru. Gdy model ma chowane podwozie, z reguły lądujemy z zamkniętym podwoziem, by skrócić dobieg. Często pochyłość naszego lądowiska jest taka, że zatrzymanie się modelu ”na kole” było by w ogóle niemożliwe, natomiast dalsze zsuwanie się w dół i związany z tym przyrost prędkości spowodowałby ponowny, niechciany start. Bardzo ważne do latania na zboczu są hamulce aerodynamiczne, które znacznie ułatwiają lądowanie. W modelach z klapami możemy wykorzystywać przeciwstawne ustawienie lotek (do góry) i klap (do dołu) - tzw. "butterfly". Często do wytracenia wysokości musimy wykorzystać rejon duszeń na zawietrznej zbocza. Tak jest na opisywanym przeze mnie Wöllaner Nock. Tam przy słabszym wietrze i modelami wyposażonymi w skuteczne hamulce aerodynamiczne lądujemy wzdłuż grzbietu przełęczy, nie wylatując na niebezpieczną zawietrzną. Na szczęście położona na lewo od miejsca startów część przełęczy jest obniżona w kształcie siodła i podchodząc  stamtąd do lądowania, możemy wytracić nadmiar prędkości lecąc "pod górkę". Natomiast modelami bez hamulców, nie ma praktycznie szans na takie lądowanie, bo wznoszenie jest na tyle duże, że za każdym razem jesteśmy za wysoko. Moim małym Foxem celowo, więc wylatuję na zawietrzną (tak jak na poniższym rysunku wariant 3), ale na takie lądowanie na zawietrznej nie ma tam miejsca. Po za tym, gdy jesteśmy tylko kilkadziesiąt centymetrów poniżej krawędzi zbocza, to tracimy całkowicie kontrolę nad modelem z powodu oddziaływania rotoru. Nie pomaga tam zwiększona prędkość. Najczęściej, model wykonuje tam pół beczki wytracając prędkość i na plecach jest ciskany o ziemię. Przy niedużej prędkości nie ma z reguły poważniejszych szkód, ale to niewielkie pocieszenie.  Dlatego też tam do wylądowania, najczęściej potrzebuję kilku podejść. Fox ma stałe podwozie i nawet przyciśnięcie go do łąki nic nie daje, tylko zwiększa ryzyko zahaczenia płatem o nierówności terenu i wykonania cyrkla. Podchodzę, więc tyle razy, aż do skutku, by nie być za nisko, a raczej za wysoko. Jak wyjdzie za wysoko to robię cierpliwie ponowny krąg i podchodzę ciupelek niżej ponownie. Aż za którymś tam razem pasuje. W Foxie przy lądowaniu mam możliwość postawienia lotek w górę. Niestety na zboczu ta metoda nie sprawdza się. Gdy lotki są postawione do góry, skuteczność sterowania nimi zostaje znacznie ograniczona. A niestety szczególnie podchodząc do lądowania z zawietrznej, potrzebujemy w razie czego ich pełnej skuteczności.

 

Rys. zmodyfikowany z F.Perseke "Das Segelflugmodell" Teil 2 NV 2000

Foto.: Piotr Piechowski

Po lądowaniu na wielkiej łące Weihersberg.

 

Zbocza, jak na górnym zdjęciu Weihersberg, dysponujące wielką łąką do lądowania należą do rzadkości. Na takich jednak jest najbezpieczniej dla początkujących. Niekiedy do lądowania pozostaje nam tylko zbocze od strony wiatru. Wtedy musimy się przełamać i lądować pod stok (numer 3 na naszym rysunku). Nie jest to aż takie trudne, ale naukę takiego lądowania zalecam najpierw z modelami o mniejszej masie. Dolot do zbocza jest wtedy z reguły dość szybki (bo z wiatrem) i w odpowiednim momencie należy zadrzeć model wysokością, tak, by jego kąt pochylenia dopasować do nachylenia zbocza. Musi się nam to udać w 100% niewiele centymetrów nad powierzchnią zbocza, by nie rozbić modelu.

 

Mam nadzieję, że niektórym z Was przybliżyłem nieco ten piękny sposób latania. Porażki są nieuniknione i nie powinny nikogo zniechęcać. Moje pierwsze loty i lądowania na zboczu były raczej bardzo mizerne. Pomimo że umiałem już dość dobrze latać w "normalnym" terenie, to warunki na zboczu trochę mnie zaskoczyły. Wam, jeśli dotrwaliście do końca tego artykułu, mam nadzieję będzie nieco łatwiej.

 

Foto.: Piotr Piechowski

A na deser jeszcze zdjęcie wykonane z mojego Thermik Sport. Jest to szczyt Gerlitzen, na pierwszym

planie schronisko Pachheiner. Po lewej stronie drogi, koło mojego samochodu widoczny leżący model.

Dalej z przodu ja z synem (ja steruję, a Adam poprzez wyłącznik na nadajniku naciska spust migawki)

 

 

 

(c) Piotr Piechowski 

 

06.05.2003 

 


Uzupełnienie - nadesłane przez kol. Romana Białoskórskiego

 

Loty z wykorzystaniem prądów opływających zbocze mają jeszcze jeden ważny aspekt, często nie zauważany czy raczej nie znany. Nauka latania i doskonalenie swoich umiejetności. Niby oczywiste ale...

 

Latanie zboczowe dla początkujących jest znakomitą okazją obserwowania niemal na wyciagnięcie ręki swojego modelu-wszystko odbywa sie na wysokości wzroku . Widać każdy przeciągnięty zakręt, każdy ześlizg. Widać regulacje modelu. Pilotujący jest zmuszony do ciągłej koncentracji oraz kierowania modelem w strefę noszeń. Naprawdę poznaje sie niuanse dużo szybciej niż na terenie płaskim.

 

W dużym szybownictwie jest prosta instrukcja co do startu i lądowania w górach: bez względu na siłę i kierunek wiatru start następuje ze zbocza a lądowanie pod stok zbocza. Warto pamiętać to a zwłaszcza w początkowym okresie poznawania zbocza bo bywa i tak, że sciana lasu za plecami nie pozwala na klasyczne podejście do lądowania. W takich przypadkach prędkość względem wiatru jest sprawą podstawową. Po prostu model MUSI lecieć szybciej niż pod wiatr. Inaczej po prostu spadnie bez kontroli .  Duża prędkość wzgledem ziemi nieco deprymuje ale to jest ta adrenalina! Lecz bez przesady; kiedy model celuje nosem w zbocze na sporej prędkości przed przyziemieniem trzeba ustawić kadłub równolegle do pochyłości zbocza  iiiiiiiii  Wylądował !! Latanie z wiatrem na zboczu to już nieco trudniejsza rzecz ale naprawdę tylko nieco!

 

Jeszcze kilka słów o termice w górach. Latanie na zboczu to piękna sprawa ale zasadniczo "pędzlowanie zbocza " jest oczekiwaniem na pojawienie sie termiki . I wtedy... Całe niebo nasze - dokąd widzimy lub nie jak było opisane. Jest jeszcze jedno zjawisko  specyficzne dla zbocza. Nie dzieje się to  zbyt częste ale trzeba się z tym zjawiskiem liczyć. Zbocze jeszcze kilka minut temu pięknie nosiło a teraz model nie leci, wręcz "upadł pod nogi " ! Co się dzieje? Przecież wiatr jest a nawet nieco mocniejszy a tu nic !  DUSZENIE !! Właśnie znaleźliśmy się w duszeniu przed/po silnym kominie termicznym! Jedyna rada jest być wysoko z zapasem wysokości na przeczekanie kryzysowej sytuacji lub trzeba poczekać ze startem aż przejdzie duszenie. Bardzo istotne jest obserwowanie przedpola i zachowania ptaków. Bardzo szybko można wyciągnąć wnioski z ruchu traw, wznoszenia sie dymów czy lotów ptaków. Ale to już  tajemnice do samodzielnego odkrycia . To jest też wielki walor modelarstwa lotniczego i latania w górach .

 

Jak już powiedziano lata na zboczu wzystko co ma ogon a i bez też; opadnięte nosy, zadarte czy podwinięte ogony-lata wszystko. Małe, duże olbrzymie! Poprawnie wykonany i wyregulowany model zawsze znajdzie i pogodę i górkę dla siebie.

 

Małe modele maja tą cechę, że są bardzo zwrotne i w rękach wprawnego modelarza nawet nasyp kolejowy (serio) daje możliwości do wykorzystania. Widziałem jak doświadczeni modelarze to robili!

 

W Polsce  latanie w górach już od początków szybownictwa było znane i doceniane. Bezmiechowa, Goleszów, Fordon, Żar, Brzeżany, Kurów, Tęgoborza i wiele, wiele innych miejsc. Tutaj odbywały sie pierwsze loty szybowników. Modelarze chętnie jeżdżą do Tęgoboża, na szybowisko Żar w Międzybrodziu Żywieckim czy do Tylicza koło Krynicy.

 

Kilka słów o tej miejscowości. Tylicz to wioska o charakterze rolniczym ze stara cerkwią, urokliwymi trasami turystycznymi no i zboczem a raczej zboczami bo jest kilka. Właściwie tylko pólnocny kierunek stanowi problem ale pozostałe dają noszenia do nieba. Góra Łan i Szubienica. Zapamiętajcie te nazwy! Mieszkańcy są przyzwyczajeni do lotów modeli i paralotni i z noclegami nie ma problemu i nawet kiedy towarzyszą nam pociechy. Kolejnym miejscem do latania jest Bezmiechowa! Tu juz całkiem luksusowe warunki bo jest na miejscu p. Zdrójkowski a ten człowiek wie jak latać - to profesor w tej dziedzinie.

 

Warto pamiętac, że w Polsce jest sporo miejsc do urlopowego latania. Wymieniłem tylko kilka. Warto pamiętać, że bezpańskich łąk w górach jest coraz mniej i warto spytać kogoś jeśli jest taka możliwość  czy można... Poruszać należy się skrajem pól - miedzą by nie deptać trawy uprawianej na pasze. Można mieć kłopoty za nie szanowanie czyjejś własności.

 

Foto.: Roman Białoskórski

Start z ręki

Foto.: Roman Białoskórski

Dostojna Foka tez lubi góry

Foto.: Roman Białoskórski

Widać piękną dolinę ze zbocza góry Jodłowiec w Tęgoborzy. Model Mefisto. Loty w górach dostarczają wiele emocji ale i zmuszają do szanowania przestrzeni.

Foto.: Roman Białoskórski

Ten młodzian wyrzuca model Mefisto wyraźnie skośnie do zbocza w nadziei na termikę, która w górach jest bardziej zdecydowana niż na płaskim terenie. Wyraźnie mały model nie ma żadnej trudności z manewrami.

 

08.05.2003