Trzęsacz, lipiec 2003 -
wrażenia.
W Trzęsaczu byłem w lipcu 2003
niestety sam na zboczu stąd brak możliwości fotografowania. Wiało około 5
m/s, ale z kierunku północno-wschodniego jakieś 15-20 stopni do zbocza.
Czyli praktycznie żadne warunki do latania (przy okazji wyjazdu na plażę z
rodziną zabrałem sprzęt).
Był to moje pierwsze „latanie”
na zboczu i mimo tak kiepskich warunków, wyglądało to bardzo obiecująca.
Noszenie nie było na tyle mocne aby zdecydowanie windować, ale przy uważnym
pilotażu można było latanie kontynuować. Miałem ze sobą elektroszybowiec
Andromeda z Arthobby – 2m rozpiętości, 980g. Wobec czego jechałem jakieś
100-150m do góry i na przedpole na silniku, a dalej już „normalnie”. To co
mnie pozytywnie zaskoczyło to występowanie, wręcz narastanie fali wznoszącej
wraz z wychodzeniem na przedpole zbocza i nabieraniem wysokości. Oddalałem
się na przedpole gdzieś na 100-250m (to samo do góry). Im wyżej i dalej tym
noszenie silniejsze. To co może dziwić to relacja zaobserwowanego zjawiska
do przewyższenia zbocza, bo jest to praktycznie pionowa skarpa o wysokości
tylko ok. 15m.
Ogólne wrażenie z lotów na fali
bardzo pozytywne (mimo warunków). Noszenie jest stabilne (ciągnie równo),
zdecydowanie inaczej niż w płaskim terenie gdzie na tej wysokości tj. do ok.
200m kominy często pojawiają się i znikają jak efemerydy. Istotnie tak jak
podają inni, można by latać na poziomie nosa (lub w pobliżu tej wysokości).
Wrażenie jest szczególnie korzystne ze względu na krajobraz w tle – otwarte
morze. Poziom adrenaliny też jest odpowiedni, no bo jak odzyskać sprzęt gdy
„przypadkiem” chlupnie do tej wielkiej wody.
Długość skarpy wolnej dla
„lotników” nie może wynosić 300 m, jak podał jeden z kolegów opublikowany
wcześniej u Piotra. Miejsce do lądowania na przewyższeniu skarpy ma wymiary
(na tzw. oko) 100*80m (dłuższy bok wzdłuż zbocza - niestety, ograniczony
ruchliwą drogą). Jest to naturalna łąka, była równomiernie porośnięta
trawami wysokimi ok. 0,5m. Niestety poprzerastana kilkoma (2-3) młodymi
drzewami od 0,7 do 1,5m. Trzeba by chwilę popracować siekierka, naruszając
prawo własności i zapewne kilka innych paragrafów. Lądowisko jest wolne od
innych przeszkód, czytaj paralotniarzy - ci gromadzą się tuż przy skarpie.
Podejście do lądowania już w odległości 50 do 100m od granic "lotniska"
upstrzone gdzieniegdzie domkami i dość wysokimi drzewami. W sumie moim
zdaniem lądowanie sprzętem powyżej 3m rozpiętości (szczególnie bez żadnego
napędu) może wymagać skutecznej automatyki płatów (klapy, hamulce,
butterflay'e ...), umiejętności i sporej gimnastyki (choć możliwe że
przesadzam, nigdy nie latałem czymś takim).
Z zeznań zaprzyjaźnionego
paralotniarza wiem ze jak są warunki (wiatr i czas wolny), to na tym zboczu
jest „sajgon”. Tłok na ziemi i w powietrzu jest tak duży ze jeden z kolegów
skręcił nogę w wyniku kolizji na ziemi z innym "pilotem" stawiając skrzydło.
W dniu w którym tam byłem były trzy glaity, z czego zwykle tylko jeden
ćwiczył na ziemi. Koledzy czekali na lepszy wiaterek.
Zbigniew – zwarta grupa nieformalna lotnisko
Szczecin Dąbie (luzem przy Aeroklubie).
Mail: zbifa@interia.pl.
|