![]() |
Zasilanie elektryczne w mniejszych modelach, napędzanych silnikami spalinowymi (wszystkie zdjęcia i rysunek autora) Zasilanie i jego specyfika
Często budujemy modele trenerków czy
innych niewielkich samolotów z silnikami spalinowymi, mało uwagi poświęcając
instalacji zasilania serw i odbiornika. Z racji specyfiki budowy takich modeli,
dostęp do akumulatora jest na tyle utrudniony, że konieczny staje się wyłącznik
i gniazdko do ładowania. W tym artykule, przedstawię Wam, jak ja rozwiązuję tego
typu problemy. Na zdjęciu poniżej jest wymontowane okablowanie, jakie miałem w
moim kilkuletnim Tiger Moth. Niestety model zakończył niedawno swe istnienie
piękną, klasyczną marchewą
Tu, tak nawiasem uwaga - szkoliłem kolegę w systemie trener - uczeń. Pomimo naprawdę sporego w tym doświadczenia, po błędzie ucznia, przełączyłem na siebie i zgrabiałymi z zimna łapami musiałem niechcący trącić wyłącznik i przełączyć z powrotem na ucznia. Ten oczywiście poinformowany o tym, że przejąłem stery, mógł się w całości poświęcić spektaklowi zasadzania balsy. Nauczka z tego taka, że jako przełącznik trener - uczeń należy używać przełącznika monostabilnego, który po puszczeniu zawsze wraca do pozycji "trener"! Niestety do tej pory nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
No ale wracamy do kabelków - Tiger
Moth
Niestety, jak wielu z nas mogło się na własnej skórze przekonać, system ten nie jest przykładem solidności i niezawodności. Ten przykładowy wyłącznik ma podwójne blaszki kontaktowe i na pierwszy rzut oka wydaje się być solidnym. Niestety, warunki panujące w modelu z silnikiem spalinowym przerastają jego solidność. W takich modelach są dwa czynniki wpływające negatywnie na trwałość takiego wyłącznika - drgania i zanieczyszczenia (spaliny, resztki paliwa). Inna wada takiego systemu to pojedyncze kabelki i pojedyncze podłączenie do odbiornika. Wystarczy, że od wibracji oderwie się ten jeden kabelek i model traci zasilanie. W powietrzu, a tak zgodnie z prawem Murphyego dzieje się najczęściej, oznacza to zwykle kasację modelu. No i cieniutkie kabelki nie sprzyjają też większemu poborowi prądu. Wyłączniki
Najnowocześniejszym, ale nie
najtańszym rozwiązaniem, byłoby zainstalowanie wyłącznika elektronicznego.
Niestety, te tańsze nie przewidują gniazd do ładowania.
Właśnie w odchłaniach mojego modelarskiego chaosu - u normalnych obywateli
zwanego piwnicą, powstaje następca Tiger Motha, którym jest PT-17 Stearman z
zestawu Kyosho. Zastanawiając się nad możliwymi rozwiązaniami wpadł mi w
oko przełącznik oferowany przez Conrad Electronic.
Całe okablowanie jest po prostu podwojone. Zaczynamy więc od akumulatora. Wtykiem wysokoprądowym typu Multiplex, łączy się on z okablowaniem. Od złącza poprowadzone są dwa, dwużyłowe kable (tu o przekroju 0,25 mm² - z resztek plecionki do zasilania serw w płatach szybowca). Kable te (po parze brązowy (minus) i czerwony (plus)) prowadzą do środkowych kontaktów obydwóch przełączników - do każdego z nich jedna brązowo-czerwona para.
Do jednej pary zewnętrznych kontaktów przełącznika doprowadzone są pary takich samych kabli od wtyku ładowarki. Od dwóch pozostałych styków przełącznika odprowadzone są osobne kable z wtykami Graupnera - zasilające odbiornik. Tym samym mamy jeden akumulator i od jego wtyku mamy dwa oddzielne, równoległe kable zasilające. Mamy więc dwa przełączniki, które w celu przetestowania instalacji możemy przełączyć osobno. I tak przed każdym dniem lotów, robimy test wpierw jednego potem następnego obwodu. Do lotu muszą być obydwa przełączniki w pozycji włączającej instalację. Do ładowania - i to jest szczególnie istotne, także muszą być OBYDWA w tej samej pozycji , odłączając napięcie ładowarki wraz z ładowanym akumulatorem od odbiornika.
Piotr Piechowski26.04.2003 |